Opowiem Wam historię wielkiej miłości, takiej przez wielkie M.
Poznali się zupełnie zwyczajnie i przypadkowo. Zamienili parę zdań, tak jak to zwykle bywa , kiedy dwójka nieznajomych, przypadkiem wpada na siebie. Spędzili miło kilka chwil, rozmawiając o rzeczach banalnych i tych troszkę ważniejszych. Czuli się ze sobą dobrze i swobodnie. Zaczęli spotykać się częściej, wpadać na siebie niby przypadkowo, choć te przypadki zaczęły się powtarzać zadziwiająco często. Żadne z nich nie zastanawiało się wtedy nad tym. Najważniejsze było to, że spotkania dają radość i nawet myśl o nich wywołuje uśmiech na twarzy. Powoli ich rozmowy schodziły na poważniejsze tematy. Oboje sporo przeszli, żadnego z nich życie nie oszczędzało. On ciągle tkwił w problemach rodzinnych, od których na razie nie potrafił się odciąć. Mieszkał sam z ojcem i ze względu na złe relacje , nie mógł nawet nikogo do domu zaprosić. Ona, skrzywdzona przez życie, miała na swoim koncie nieszczęśliwe związki, napiętnowane dodatkowo gwałtem i ogromnym żalem do życia, że nigdy nie doczeka się dziecka.
Powoli otwierali się przed sobą, a łącząca ich początkowo nić zrozumienia, zaczęła przeradzać się w coś głębszego. On chyba uświadomił to sobie pierwszy. Myślał o niej każdego dnia, budząc się, zasypiając i śniąc o niej po nocach. Była w jego głowie, sercu, w każdym oddechu. To dla niej postanowił, że wyrwie się z piekła, w którym do tej pory tkwił i to dla niej chciał stać się kimś lepszym. Obok niej budzić się i zasypiać, mówić dzień dobry i dobranoc każdego dnia, dzielić się wszystkim i tym co w duszy grało i tym co posiadał.
Nikogo jeszcze tak nigdy nie kochał. Odkąd ją poznał, inne kobiety przestały istnieć, mimo że na powodzenie nie narzekał. Mieszkali daleko od siebie, więc nie mając innego wyjścia, wszystkie wolne chwile spędzali na rozmowach przez telefon. Z czasem znajomość zaczęła się rozwijać, ona poznała jego matkę i nawet się polubiły. Jego mama była z lekka zaniepokojona faktem, że wybranka jej jedynego syna jest o 7 lat starsza, ale rozmowy ją uspokoiły – ktoś kto tak bardzo kochał jej syna, nie mógł być złym wyborem.
Ich rodziny poznały się, nawiązali kontakt telefoniczny i internetowy. On poznał jej mamę, siostrę oraz brata. Znajomość zaczęła nabierać rumieńców i wtedy on powolutku zaczął snuć plany na przyszłość.
Pierwsze nieporozumienie pojawiło się, kiedy ona chciała go odwiedzić. Niby wiedziała o nim wszystko, ale mimo to naciskała. Nie wyobrażał sobie, jak mógłby ją przyjąć w swoim domu, więc odmówił. Przez moment relacja się ochłodziła, ale chwilę później wróciła do normy, a temat odwiedzin nie powracał. W międzyczasie pracował ciężko, dorobił się własnego mieszkania i samochodu – wszystko to było powodem do dumy, bo osiągnął to sam, bez niczyjego wsparcia. Umeblował mieszkanie, myśląc o niej, mając nadzieję, że jej się spodoba. Widział ją krzątającą się po kuchni, czeszącą włosy, robiąca makijaż przed lustrem. I widział ją w miękkiej pościeli, czekającą na niego we wspólnym łóżku, spragnioną bliskości.
Odwlekała przyjazd, ciągle tłumacząc się trudnościami, problemami, które ją przerastały. Nie widział w tym problemu, postanowił, że sam do niej przyjedzie, bo to żaden problem, ale i to okazało się niemożliwe. Po roku nie wytrzymał i postawił sprawę na ostrzu noża i… obiecała, że przyjedzie. Nie mogła inaczej, przecież bardzo go kochała. Czekał cierpliwie i wtedy spadła na niego informacja, jak grom z jasnego nieba. Okazało się, że jego ukochana jest ciężko chora. Rosnący na piersi guz, wymagał intensywnego leczenia. Trwało to jakiś czas, ale jej stan nie poprawiał się. Zły stan zdrowia sprawiał, że nie chciała, żeby akurat w takim momencie ją odwiedzał. Nie chciała, żeby widział ją w takim stanie. Na szczęście pojawiła się iskra nadziei - dzięki wsparciu rodziny mogła wyjechać na leczenie do Niemiec. Udało się wszystko załatwić i wyjechała. Wszyscy wspólni znajomi wspierali ją i pocieszali. Ze względu na zabiegi i proces leczenia, często była niedostępna. Leczenie przedłużało się, a jej stan nie poprawiał się. Trwało to około roku. Strasznie długo, prawda?
Niepokojąco długo. Znajomi, którzy go dotąd wspierali, zaczęli nieśmiało tłumaczyć mu, że chyba coś tu jest nie tak, że cała ta sytuacja, jest zbyt grubymi nićmi szyta. Początkowo nie słuchał, złościł się. Później próbował odejść, ale wracał jak bumerang. Prosiła, żeby nie słuchał złych rad i głupich myśli, bo kocha go nad życie i jest tylko on, nikt więcej. Że jest miłością jej życia. Wrócił, bo czuł tak samo i… czekał.
Nadszedł sylwester 2019/2020 i choć spędzał go bez niej, bawił się świetnie z przyjaciółmi, którzy nie chcieli go zostawić samego w taki dzień. Po północy zaczął dostawać dziwne smsy od swojej wybranki, ale były tak absurdalne, że zdziwiło go tylko jej poczucie humoru. Chwilę późnej zadzwonił telefon. W słuchawce odezwał się głos obcego mężczyzny:
- Człowieku! Jakie kocham?! Odp**** się od mojej żony, rozumiesz?
- Ale o co chodzi? - zapytał
- Przestań do niej wydzwaniać i pisać! Ona jest moją żoną od 10 lat, rozumiesz? Mamy dwie córki i przestań wreszcie mieszać nam w życiu!
- Jesteś jej mężem…?!
- No a kim? Wracam właśnie z zagranicznej delegacji, a tu takie numery. Daj nam wreszcie spokój!
Rozłączył się.
Tępo patrzył w słuchawkę i… dalej tępo patrzył w słuchawkę, bo… to co usłyszał nie mogło być prawdą.
Nie mogło?
Było.
Poznali się na na portalu gamedesire.com – oboje lubili pokera i podczas gry miło się rozmawiało. Znajomość kiełkowała powoli, wszystko trwało 4 lata. Nie, nie była wolna. Nie, nie miała zamiaru spędzić z nim reszty życia. Miała męża. Nie została zgwałcona i jak najbardziej mogła mieć dzieci. Nigdy nie była poważnie chora. Czy kochała? Może na swój pokręcony sposób tak, skoro poświęciła tej znajomości tyle czasu, ale miłość budowana na kłamstwie, nie ma żadnych szans.
Dobrze, że w noc sylwestrową miał przy sobie przyjaciół, Nie każdy jest takim szczęściarzem, nie każdy ich ma. Gdyby ich nie było, nigdy nie opowiedziałabym Wam tej historii. 1 stycznia długo go nie było, chociaż widywaliśmy się niemal codziennie. Późnym wieczorem, na czat na GD wszedł jego przyjaciel i opowiedział mi wszystko. Bardzo się o niego martwił po tym, jak próbował odebrać sobie życie. Czuwali przy nim na zmianę, żeby nie narobił głupot. Teraz dochodzi do siebie i tylko z jednego powodu mi smutno. Boli mnie to co się stało, bo człowiek którego poznałam, nie zasłużył na to. Na takie traktowanie nikt nie zasługuje.