Jest przystojny, świetnie ubrany, widzi tylko ją. Z czułością odgarnia jej włosy z policzka. Wie kiedy jej zimno, gorąco, podaje jej wodę, zanim sama poczuje się spragniona, zauważa jej zmiany głosu, nastroju, niepewność.
Fenomen działania Marokańczyków jest o tyle niesamowity, że w ZSRR tajne służby musiały szkolić swoich ludzi, których misją było uwodzenie pracownic wyższych szczebli urzędów państwowych przeciwnika w celu zdobycia za pomocą rozkochanych kobiet tajnych dokumentów. Marokańczyków nikt tej umiejętności nie uczył. Mają ją we krwi.
Początki bajki jak "Z tysiąca i jednej nocy" są bardzo do siebie podobne. Kreatywność w zdobywaniu kobiet możemy zauważyć tylko w szczególikach. Schemat jest taki: on nas wyławia z tłumu na promenadzie, w pełnym bawiących się turystów pubie lub na dyskotece, podaje piłkę na plaży. Podchodzi przekonany, że "nas skądś już zna" lub "przyciągnęło go przeznaczenie".
Najgorszy typ zanim nauczy się poprawnie wymawiać nasze imię, oświadcza swoją miłość i chęć posiadania dzieci. Od takich uciekamy, pozostawiając za sobą tylko woń perfum (w najlepszym wypadku - za karę - niezapłacony rachunek za kolorowego drinka, którego nie dopiłyśmy).
Gorzej, gdy trafimy na faceta wyzwolonego, inteligentnego, który omota nas dzięki skomplikowanej grze. Musimy się wykazać większą intuicją. Udaje, że jest inny, że drażni go zachowanie męskiej części jego narodu. Potrafi, nawet dzięki zupełnie komicznym zagraniom, zawrócić w głowie spragnionej czułości kobiecie. A ona dostaje wszystko, o czym skrycie marzyła.
W Polsce nie miała szczęścia i nie może znaleźć swojego ideału. Tu jest inaczej. Poznaje przystojniaka z prawdziwego zdarzenia. Marokańscy chłopcy bardzo o siebie dbają. Biegają, ćwiczą, świetnie się ubierają, korzystają z hammamu, dzięki czemu ich skóra jest gładka jak u niemowlaka. Nie dość, że jest przystojny, świetnie ubrany, to widzi tylko ją.
Z czułością odgarnia jej włosy z policzka. Wie kiedy jej zimno, gorąco, podaje jej wodę, zanim sama poczuje się spragniona, zauważa jej zmiany głosu, nastroju, niepewność. Rodzi się zaufanie i uczucie. Są mistrzami w kreowaniu się na opiekuńczych i kochających facetów i ojców (ileż to razy głaszczą po główkach obce dzieci) - zupełnie przeciwnie do większości naszych rodaków, którym punkt honoru nakazuje udawać twardziela, a ci, którzy okazują uczucia, skazani są na niesławę mięczaka.
Marokańczycy znają swoje atuty. W tym tkwi ich siła. Otwarcie wyznają, że Polki same wskazują im do siebie drogę. Opowiadają, jacy polscy faceci są zimni, jak przesiadują z kumplami na piwku, jak wolą oglądać mecz w telewizji. Wystarczy zatem, że robią dokładnie odwrotnie...
Patrzą głęboko w oczy, nawet jeśli w tle leci finał mistrzostw świata, chętnie poniosą za nas torebkę (przecież jest taka ciężka!). Zapamiętają, co lubimy jeść i zaskoczą nas ugotowaną przez siebie właśnie tą potrawą. Uwielbiają dokładnie tę samą muzykę, te same filmy (choć same nie pamiętamy, że kiedyś o tym wspomniałyśmy, podając kompletny adres do naszego serca).
Drugi typ tym czasem musi się napracować, choć część ogólnie przyjętych norm również wciela w życie, tyle, że w bardziej wyrafinowany sposób. Nie wyznają jednak miłości, uchodzą za bardziej trudnych do zdobycia i niezależnych (niezauważenie w którymś momencie nie płacisz tylko za siebie, ale także za niego).
Po tygodniu spędzonym razem głupio ci płacić za oboje w obecności kelnera, taksówkarza, kasjerki. Wsuwasz mu portfel do kieszeni. I choć wiesz, że przepadłaś z kretesem, nawet nie zaprotestujesz, bo przecież on odejdzie. A on nigdy cię o te pieniądze nie prosił, sama nie wiesz jak to się stało. Wiesz o tym dobrze, ale oddalasz te myśli. Przecież nigdy byś sobie na takie coś nie pozwoliła!
Pierwszy typ często na początku płaci sam, ale nagle dopada go kryzys. Z reguły psuje mu się samochód, okradli go, ktoś go oszukał, musiał pomóc rodzinie. Nie ma śmiałości wyciągnąć od nas większej sumy. Zaczyna się od tego, że płacimy za taksówkę (grosze przecież!), bo on akurat zapomniał portfela.
W knajpie on nic nie zamawia, a my, siostry Teresy, domyślamy się, że biedak nie ma pieniędzy, ale wstydzi się o tym powiedzieć, więc z dobroci serca płacimy.
Po naszym powrocie do kraju, on na jakiś czas przestaje pisać, po czym zwala nas z nóg wiadomością, że on lub ktoś z jego rodziny jest w szpitalu, za który musi zapłacić. Ma tylko połowę sumy i prosi tylko o drobną kwotę na lekarstwa, ale podaje dokładnie brakującą kwotę...
Bardziej wyrachowani (czytaj = którzy mają nas za większe idiotki) uśmiercają mamy, zaczynają studia, tracą pracę lub samochód. Sumy okazują się wtedy znacznie większe lub wyłudzanie trwa dłużej.