do posłuchania w czasie czytania
Swego czasu, w zapowiadający się na upalny dzień, poszedłem wygrzać się na plaży.
Poranna pora sprawiła, że mimo zachęcającego słońca, prawie bezchmurnego nieba i „potwierdzonej” prognozą, dobrej pogody, plażowiczów było stosunkowo niewielu.
Nie, żeby było mało, ale tyle że z łatwością można było sobie znaleźć kawałek, jak na moje potrzeby miejsca. Jednak natura malkontenta, zatriumfowała. Pochodziłem z dobre piętnaście minut, nim wybrałem sobie miejsce. Wg mnie zaciszne, spokojne, dość daleko, jak na tamte warunki, od obiektów które mogłyby zakłócać (wabić) moje spojrzenie, jak i ranić doznania estetyczne.
Rozłożyłem swój kocyk, położyłem się, twarz okryłem daszkiem czapeczki i oddałem się marzeniom. Wyszło na to ,że nie tylko.
Jakiś szmer, przywrócił mnie do stanu półświadomości. Gdy ta jedna połowa, trwała jeszcze w pełnym rozluźnieniu, druga skonstatowała , że minęło trochę czasu. Plaża się zaroiła, a przy moim kocyku, rozkładała swoją trzcinową matę kobieta, a ja………. odzyskuję swoją drugą połowę świadomości. Trwało to krótko. Do dziś nie wiem, czy na swoje szczęście czy nie.
Kobieta, wieku nie określę, z wiadomych kulturowo względów. Jednak czy to po figurze, czy po odzieży także nie byłby w wstanie tego zrobić. Nie dość ,że słońce świeciło trochę w oczy to i też specjalnie nie było co oceniać. Usiadła, nasmarowała się czymś dość intensywnie pachnącym i położyła się na brzuchu.
Tu też chyba popełniam malutkie faux pas, gdyż biorąc odpowiednie proporcje, leżenie na brzuchu to określenie na wyrost. Zgrabnie rozwiązała, nazwałbym to troczki, coś co jej wisiało, zawiązane w kokardkę, na plecach i szyi. Zastygła. Nie wiem czy to promienie słoneczne, czy wzrosła, do zapowiadanej, temperatura otoczenia, sprawiły ,że nie udzielił się mnie spokój i bezruch sąsiadki.
Powieka, to jedna, to druga drgały mi co chwilę . Słoneczna operacja promieni słonecznych sprawiała, że trudno było spoglądać, przed siebie, na słońce. Ulgę sprawiało jedynie lekkie zwracanie wzroku na najbliższą, dość znaczną, ciemniejszą plamę leżącą obok mnie.
Zamykanie oczu, dziwnym trafem, też nie przynosiło ulgi, gdyż owa plama nadal stała mi przed oczami.
Dziwna i niespodziewana zmiana stanu zdrowia, zaniepokoiła mnie do tego stopnia, że dość często, mimo piekących oczu otwierałem je i starałem się je ukoić czy to przetarciem , czy przemywaniem posiadaną wodą mineralną niegazowaną. Przy którymś przemyciu, trzymając jeszcze otwartą butelkę w dłoni, zauważyłem, lawirującą między kocami parę ( mężczyzna i kobieta). Z butelkami z piwem w rękach dość szybko dotarli do skraju mojego koca. I tu, muszę przyznać bardzo niewychowany mężczyzna, wskazał ręką, swojej towarzyszce, leżącą koło mnie kobietę i orzekł „ale du.pa”.
W trakcie tego, prymitywnego, gestu, część piwa, a było zapewne dobrze schłodzone , gdyż takie tylko piją koneserzy, wylała się na spragnione słońca wypięte pośladki mojej sąsiadki.
Od tego momentu sprawy nabrały „odpowiedniego” przyspieszenia.
Kobieta zerwała się. Ja zobaczyłem coś, co przeszło oczekiwania, nawet mojej wybujałej, wtedy, wyobraźni. Na krótką chwilę, gdyż uczucie ognia na twarzy z równoczesnym odgłosem towarzyszącym uderzeniu czymś płaskim w okolice moich oczu sprawiły, że zobaczyłem ciemne plamy. Z żalem muszę przyznać , różniące się na niekorzyść, od widzianych jeszcze tak niedawno.
Odzyskawszy wzrok , przez łzy, ujrzałem oddalającą się sąsiadkę, z koszykiem i matą w jednej ręce, drugą poprawiającą coś tam na szyi.
Do dzisiejszego dnia zastanawiam się nad rolą przypadku w życiu każdego z nas.
Nad splątaniem ścieżek ludzi, nad konsekwencjami zwykłych codziennych wyborów. Nad problemem winy i kary.
A zdziwienie? Dziwię się swojej wyobraźni, która, uchodząc za bujną, okazała się dość skromna w zestawieniu z plażowymi realiami.
Podjąłem już pewne kroki w celu realizacji naprawy jej. Rozglądam się za jakimiś wczasami.
Może na Lazurowym Wybrzeżu? Doradźcie.
Może się dziwić przestanę
Huker