https://www.youtube.com/watch?v=eFd4sJyBPaU
przy podobnej muzyczce jakoś żwawiej się jechało .
Primo giorno
No, koniec już wstępów. Po lekkiej fatydze
Don Huker przekroczył granicę, w Adydze.
Krajobraz górzysty, pogoda bezchmurna,
Przepięknie witała Adyga, go, Górna.
Lecz nie ona celem, pierwszego dnia jazdy,
Huker do Werony, gnał jak, prawie, każdy.
Werona, bez obaw, wbrew opinii łotra,
Wpuściła Hukera, przez piękny most Piotra.
Później gąszcz uliczek wiódł go po amulet,
A jest nim w Weronie biust Julii Capullet.
Gdy dotarł, do celu, dłonią swą nieśmiało,
Ułapił wypukłe, w tym miejscu, jej ciało.
I tu się zadziwił. Co było powodem?
Miast żaru, od Julii, zaleciało chłodem.
Refleksja leciutka, ot tak z innej broszki.
Gorące czy zimne, są prawdziwe Włoszki?
Więc wąską uliczką, kamiennym chodnikiem,
Podążył i sycił swe oczy antykiem.
Antyki w Weronie ? To zwłaszcza Arena.
Krwiodajnych popisów gladiatorów, scena.
Na mniejsze też zerknął, w ten sposób Werona,
Na szlaku podróżnym była zaliczona.
Do Padwy, pod wieczór, skierował swe drogi
Gdzie św. Antoni stawiał, kiedyś, nogi.
Po krótkiej u grobu świętego zadumie,
Ruszył do, dnia, celu, weneckiej lagunie.
Tam od nadmiaru wrażeń, bagaż ich był spory,
Wnet zasnął i do rana, z głowy, miał amory.
cdn
Saluto Huker