http://www.youtube.com/watch?v=b9jiRXrhkcw&feature=player_detailpage
Eric Clapton- „Alberta”. Alberto , Alberto - każdy z nas może sobie wstawić do słów tej piosenki imię , które mu szczególnie utkwiło w pamięci. Niektórym sprawiłoby to trudność z nadmiaru „tkwiących” imion. Jeszcze inni chętnie wstawią swoje własne – tych nazwiemy egoistami, czy z imienia- Narcyzami , ale to nie jest karalne. Do dzieła!
http://www.youtube.com/watch?v=r3SovV95qAU&feature=player_detailpage
Eric Clapton- „San Francisco Bay Blues”. W tym, wpiszmy nazwę swojego miasta i już mamy osobisty blues oparty na przeżyciach wielu z nas. Jeśli to przeżycia przykre, nic łatwiejszego jak zmienić miejsce zamieszkania i znowu przeżywać świeży „blues”. Z nadzieją na szczęśliwe zakończenie.
http://www.youtube.com/watch?v=-UEKlAtAtIA&feature=player_detailpage
Eric Clapton – „Malted Milk”. Tu już się nie podejmuję, sugerować epitetów, którymi opiewamy swoich bliskich. Do tej melodii wystarczy kilka nieskomplikowanych określeń.I mamy swój tekst tej lirycznej piosenki. Zawsze w pełni określi nasz stosunek do „Baby”. Bardzo ją lubię.
Wyczerpuje się powoli „ unplugged”.
Wyczerpuje, nie znaczy kończy, gdyż wierząc Szekspirowi, ( „Są takie rzeczy w niebie i na ziemi, o których się nie śniło filozofom”) źródeł dźwięku, nie tylko w elektryczności szukać należy. Przykładem tego zdarzenie, uwiecznione w hukoresce, opartej na autentycznych, niedawnych przeżyciach.
Unplugget
W małym pensjonacie, na łące pod lasem,
Przeróżne historie zdarzają się czasem.
Pewnego to razu, byłem tam na wczasach,
I ryku, jeleni słuchałem po lasach.
Nie wiem, czy te ryki, czy inne zdarzenia,
Dały moim myślom, pewne skojarzenia.
Gdy zaszło już słońce , pewnego, wieczora,
Choć późno, lecz senna, nie była to pora.
Czy za sprawą wiatru , czy też może gromu,
Światło, tak znienacka, zgasło w całym domu.
Po chwili, do ciszy ucho już przywykłe,
Zaczęły dobiegać odgłosy niezwykłe.
Najpierw to podłogi skrzypienie cichutkie,
Potem , jakieś szepty, były przez minutkę.
A później, też stękać zaczęły sprężyny,
Nie skłonne ku temu, bez żadnej przyczyny.
Gdy tak rozmyślałem, co się też tam dzieje,
Dobiegły wnet do mnie onomatopeje.
„Och” , „ach”, i te jęki, przedziwne odgłosy,
Po których już prawie stawały mi włosy.
Mruczenia i śmiechy, i ciężkie westchnienia,
Szmery i okrzyki – echa rozbawienia.
Do tego dudnienie, jak z Czarnego Lądu
Czy wszystko to było, tylko, z braku prądu?!
Sam, nad fenomenem takiego zjawiska,
Chętnie bym się schylił i zobaczył z bliska.
Jednak gdym już rano, swe oczy otworzył,
To prąd już był w gniazdkach, i dom już nie ożył.
Od tego to czasu , ego mam zmniejszone.
Dotąd nie wierzyłem, w domy nawiedzone.
Zawsze też mieniłem jako źródło mocy,
Prąd, aż do momentu, tamtej mrocznej nocy.
Gdzie te wyzwolone tajemnicze siły,
Tyle harmideru w domu poczyniły.
I dzisiaj z przyczyny tej, tak, prozaicznej,
Muzyki, ja, lubię słuchać, akustycznej.
Której wykonawca, za sprawą talentu,
Przekazuje duszę swego instrumentu.
Dla której wybrzmienia, nie trzeba energii,
Lecz zmysłów i ciała, w działaniu, synergii.
Huker
Tako rzecze Huker: rozmawiajmy ze sobą jak najczęściej. Bez pomocy prądu.
A jak to zrobić? Pomyślmy
http://www.youtube.com/watch?v=K9EIbmUqGXI&feature=player_detailpage
Eric Clapton „Rollin’ and Tumblin’” w tej kończącej płytę piosence skoncentrujmy się na melodii której optymizm niech się nam udzieli na najbliższy tydzień!
Powracajcie do "Unplugget" Claptona ma w sobie wszystko!
Dobranoc Mili Huker.
PS.
Unplugget - epilog
Ciekawość wygrała! Od pewnego czasu
Wiem, co było źródłem, nocnego hałasu
Gdy nie znano prądu, tak jak tamtej nocy,
Para stanowiła główne źródło mocy.
Tutaj też ten hałas, wytworzyła para,
Która wyprawiała, w łożu, bara-bara.
Współdziałając zgodnie , poprzez swoje ruchy,
Przywróciła we mnie wiarę, w nocne duchy.
Też Huker