A zaczęło się to tak. Z Centrali rybnej dostałem 100 złotych dodatku do pensji na tzw. „wczasy pod gruszą”. Pomyślałem więc, że warto byłoby gdzieś w tym roku wyjechać. Po dłuższym zastanowieniu stwierdziłem, że fajnie byłoby wyjechać na Rodos. Wziąłem rower i pojechałem, a że nie było daleko więc po kilkunastu minutach już byłem na miejscu. Rodos jak sam skrót nazwy wskazuje to „Rodzinne ogródki działkowe ogrodzone siatką” w Kołobrzegu. Chciałem miło i w końcu w odosobnieniu spędzić ten czas. Mamy w Kołobrzegu taką małą działeczkę z altanką gdzie czasem wyjeżdżam się wyciszyć. No więc miałem stówkę na zakupy, pomyślałem – na tydzień mi wystarczy. Kupiłem za to 15 nalewek wiśniowych, 10 jajek, chleb i kilogram kiełbasy śląskiej. Dodatkowo z centrali rybnej wziąłem kilogram wędzonej makreli. Siedziałem tam w odosobnieniu, jadłem, piłem i po trzech dniach zauważyłem, że skończył mi się prowiant. Miało być na tydzień a wystarczyło tylko na 3 dni! No ale jak człowiek nie ma co robić to siedzi, pije i je. Czwartego dnia wieczorem już byłem bardzo głodny i spragniony. Może nawet pić mi się chciało bardziej niż jeść. Wyszedłem w półmroku w poszukiwaniu jedzenia. Chciałem po prostu, wstyd się przyznać, coś ukraść do jedzenia. U mnie na działce rośnie tylko trawa, nie mam głowy do sadzenia warzyw, owoców itp. Poszedłem kilkaset metrów przed siebie i znalazłem piękne drzewa na których rosły gruszki i śliwki. Nazrywałem sobie cały plecak tych owoców. Przy furtce do działki obok zauważyłem ślad po defekacji, ospermione stringi oraz zbitą butelkę. Podszedłem bliżej i usłyszałem głośne słowa i jęki horoszo, horoszo i dawaj, dawaj!!! (хорошо, хорошо, давай, давай!!!). Później okazało się, że były to dwie Ukrainki, na co dzień sprzątaczki w pewnym hotelu w Kołobrzegu dorabiające sobie nocami oraz w weekendy jako tzw. kobiety lekkich obyczajów. Prowadziły one na działkach nielegalnie usługi dla ludności. Kiedy wyszli już stamtąd petenci ja wszedłem i zapoznałem się z tymi paniami. Okazały się być bardzo miłe i ładne jak również bardzo niemoralne, co akurat w tym fachu można uznać za zaletę oraz atut. Miałem te szczęście, że akurat przeciekał im dach a ja bez wahania podjąłem się tej naprawy. Zostałem u nich później jeszcze dwa dni, jadłem, piłem, balowałem a jako zapłatę za naprawę dachu nie przyjąłem pieniędzy tylko inne czynności o których nie chcę się tu teraz rozpisywać gdyż nawet dzieci w przedszkolu wiedzą co takie panie potrafią. Tak właśnie minęły mi wakacje na Rodos a piękne wspomnienia pozostaną do końca życia!