Czołem wilki morskie! Jak wiadomo mamy weekend, sezon letni już rozpoczęty. Nie pozostaje nam nic innego jak woda i plaża. Przedwczoraj popołudniu wyszedłem z kolegą na plażę w Kołobrzegu celem poopalania się, kąpania i picia alkoholu. Kupiliśmy po 4 Komandosy strong zielone na głowę i było bardzo fajnie. Nic ponad Komandosa – jest to według mnie najlepszy siarkofrut w Polsce! Ja dodatkowo kupiłem tydzień temu w Biedronce pływającą wyspę – kaczkę. Ostatnio zrobiła się moda na te pływające wyspy więc też chciałem taką mieć. Po dwóch winach ją nadmuchałem i prawie zemdlałem. Póżniej naszła nas mała głupawka żeby pozjeżdżać na nieczynnej, plażowej zjeżdżalni. Już byliśmy dobrze wcięci i zjeżdżaliśmy w samych majtach na sucho. Wiecie chyba co to oznacza, dziury w majtach i poraniony naskórek na zadku. Naprawdę po kilku takich zjazdach na sucho dupsko pali niemiłosiernie! Po wypiciu ostatniego Komandosa naszła nas ochota na kąpanie. Ja wziąłem moją pływającą wyspę – kaczkę a kolega pływał niedaleko żabką. Już się ściemniało i w pewnej chwili poczułem swego rodzaju błogostan tak, że oczy zamknęły mi się same. Pewnie to od spożytego wcześniej alkoholu jak również utraty znacznej ilości powietrza z płuc w celu wcześniejszego nadmuchania tej kaczki. A więc zasnąłem i obudziłem się wczoraj nad ranem. Otworzyłem oczy, patrzę a do lądu jakiś kilometr! Byłem bardzo głodny więc jak najszybciej chciałem dopłynąć do plaży i iść do domu. Dopłynąłem i okazało się że nie jestem w Kołobrzegu tylko na Bornholm w Danii! Byłem w szoku, przez 12 godzin prądy morskie zniosły mnie o 100 kilometrów! Ostatni raz podobna sytuacja zdarzyła mi się jakieś 11 lat temu. Wypiłem znaczną ilość alkoholu i poszedłem wieczorem popływać na dętce od Ursusa. Przysnąłem i obudziły mnie światła kutra rybackiego przepływającego obok. Na szczęście była to jednostka mojego wujka Zdzisia, który właśnie był na połowach. Zabrał mnie w nocy na kuter i uratował a ja już byłem 30 kilometrów od brzegu! Jak sami widzicie nawet tak niebezpieczna przygoda mnie niczego nie nauczyła. A więc teraz piszę do was z Danii. Wczoraj rano gdy dopłynąłem do brzegów Bornholmu straż graniczna już czekała na mnie. Ja w samych dziurawych majtach, bez dokumentów, bez niczego więc Duńczycy pomyśleli od razu, że jestem uchodźcą. Zawieźli mnie wczoraj do ośrodka dla uchodźców i nakarmili. Wytłumaczyłem im, że jestem Polakiem więc przysłali do mnie tłumacza. Opowiedziałem całą historię tłumaczowi, że nie jestem uchodźcą itp. więc straż graniczna przewiozła mnie dzisiaj rano do honorowego Konsulatu Polski w Rønne. Dostałem tutaj koszulkę i klapki i właśnie stąd teraz do was piszę. Nie mogę teraz wrócić do Polski gdyż nie mam żadnych dokumentów. Czekam na paszport tymczasowy żebym mógł kupić bilet na prom do Kołobrzegu. Konsul powiedział, że może pojutrze dostanę ten paszport więc muszę tutaj czekać. No i będę musiał pożyczyć od nich pieniądze na bilet. W innym przypadku się stąd nie wydostanę. Na szczęście udostępnili mi tutaj internet i mogę napisać teraz do was i do rodziny. Pozdrawiam. Mieczysław Wypych. Dania/Bornholm/Rønne 02.07.2017